W Bułgarii zima była od wieków porą wróżb i przepowiedni. Właśnie tułaj, gdzie delikatne uprawy warzyw, owoców i kwiatów wymagały wyjątkowo sprzyjających warunków atmosferycznych, ten czas biernego oczekiwania niósł ze sobą szczególny niepokój przed niewiadomym. Z uwagą więc obserwowano wszystkie znaki na niebie i ziemi, starając się odgadnąć z nich przyszły urodzaj uśpionych pod śniegiem sadów i winnic, a także losy stad, które z wiosną wyruszą na górskie hale.
Starobułgarska Księga Przepowiedni mówi, że ,,jeśli Boże Narodzenie wypadnie w niedzielę, zima będzie łagodna, a jesień — wietrzna. Będzie urodzaj owoców, mnogość czworonogów i obfitość miodu”. Nieco gorzej wypadają prognozy, gdy Boże Narodzenie wypada w sobotę. Wtedy „…zima będzie ostra i wietrzna, a śnieg padać będzie na Śnieg. Wiosna i lato będą mokre, owoców będzie mało, a owce wyginą”.
Przepowiednie dotyczą również zjawisk atmosferycznych.
I tak, „jeśli grzmoty i błyskawice pojawią się w grudniu, będzie urodzaj zboża i owoców, ale potem na świecie nastanie czas zimny”.
Mądrość ludowa zawarta w ciągle jeszcze żywych tu przysłowiach wyrażała zdecydowane przekonanie, że jeśli lato ma być urodzajne, zima powinna być śnieżna. Mówi się więc w Bułgarii, że „śnieżna godina, płodorodna godina” (śnieżny rok — urodzajny rok). Nie wróży też nic dobrego zima łagodna, a tutejsi górale zastrzegają się wręcz „ot topał januari da te pazi bog” (niech Bóg broni od ciepłego stycznia). Twierdzą też, że „jeśli na Boże Narodzenie nie będzie biało, na Gergiowden nie będzie zielono”.
Zimowe wieczory upływały jednak Bułgarom dawnych czasów nie tylko na snuciu proroctw. Te wolne od pracy na roli dni zakończone długimi wieczorami sprzyjały szczególnie towarzyskim spotkaniom i wszelkiego rodzaju uroczystościom rodzinnym. Na taką właśnie zimę czekały dziewczęta wychodzące nocą przed domy, aby usłyszeć pieśń św. Atanasa — patrona stad, którego odejście w góry kończyło porę letnią. Święty Atanas śpiewał:
„Przyjdź zimo, minęło już lato,
I przynieś ze sobą długie noce z wieczornicami”…
Wydaje się, że i w dzisiejszej Bułgarii zimowe miesiące bardziej usposobiają do urządzania różnego rodzaju zabaw, uroczystości, do odwiedzania przyjaciół. Właśnie wtedy, gdy nie trzeba śpieszyć się do pracy na działkę, łatwiej przecież o wolną chwilę na odwiedzenie sąsiadów i wieczorne rozmowy przy szklaneczce wina lub mastiki.
Zmieniła się jednak, niestety, sceneria tych zimowych, sąsiedzkich spotkań; w nowoczesnych mieszkaniach trudno bowiem wskrzesić atmosferę starych wnętrz bułgarskich domów, w których rodzinne życie skupiało się wokół płonącego na kominie ognia.