KOLACJA NA TRAWIE

W Złotych Piaskach pikniki urządza się najczęściej w lokalu „Karakaczański Stan” lub „Łowna Sreszta”. Zmęczeni turyści, którzy po pokonaniu niezliczonej ilości wąskich skalnych stopni i przedzieraniu się przez oplątany lianami tunel osiągają wreszcie cel wędrówki, zaskoczeni wchodzą do oryginalnej wioski. Swobodnie rozlokowane szałasy z liści, kuchnia pod gołym niebem, zapach piekącego się na ruszcie mięsa i ciekawe, wykonane z grubego, czarnego sukna stroje kelnerek — wprowadzają ich od razu w nastrój siedziby górskiego plemienia, jakim byli Karakaczanie. Menu tych spotkań pod rozgwieżdżonym niebem przy akompaniamencie ludowej orkiestry wygląda dla wszystkich grup jednakowo.

Na powitanie stawia się przed każdym kielich winogronowej rakii i porcję „szopskiej” sałatki obficie posypanej tartym owczym serem. Następnie podaje się danie zasadnicze, na które składa się pół silnie zrumienionego na rożnie kurczaka lub porcja różnorodnych mięs ze „skary”. Są tam więc i maleńkie kjufteta i jedno kebapcze, plaster polędwicy, a nieraz jeszcze kawałek jagnięcej wątróbki. Do tego masa chrupiących frytek i jakaś sałatka; może to być np. surówka z kapusty lub pokrajane w ćwiartki pomidory z cebulą. Podaje się również okrągłe, ciepłe jeszcze bochenki białego chleba, który należy rwać palcami, a jedząc maczać w zmielonych ziołach. W czasie uczty popija się wino, oczywiście czerwone, wytrawne, które przyspiesza trawienie i nie pozwala poddać się uczuciu ociężałości. Temu samemu celowi służy też przenikliwa, ostra i porywająca muzyka, towarzysząca gościom od chwili wejścia do karakaczańskiej wioski. Zwykle w czasie pikników występuje także jakiś folklorystyczny zespół, który po swoich tańcach wciąga do wspólnej zabawy gości. Po rakii i winie nawet skomplikowany krok „hora” staje się prosty i dziwnie łatwo zacierają się różnice między ludowymi tańcami znad Wisły i Dunaju. Na zakończenie pikniku kelnerzy wnoszą kawę w „dżezwetach” i kawałki ciepłej banicy z serem. Ten końcowy akcent obfitej kolacji daje zwykle początek długiej serii zachwytów, których nie studzi nawet dyskretnie złożony na ceramicznym talerzu rachunek, jako że wszystkie kulinarne przyjemności tego wieczoru wkalkulowane zostały w koszt imprezy.

Co bardziej dociekliwi turyści polscy, którzy nie tylko lubią degustować oryginalne dania, ale też pragną dowiedzieć się „jak jest zrobione”, mają możliwość zaspokojenia swoich zainteresowań dzięki audycjom Warna-Radio. Pani Danuta Łuczak-Fiłczewa, redagująca audycje dla słuchaczy polskich, nie poprzestaje bowiem na nagraniach atrakcyjnych piosenkarzy i przyswajaniu literatury pięknej, Pragnąc jak najbardziej przybliżyć Polakom gościnną Bułgarię, przystąpiła pani Danuta ostatnio do popularyzacji co ciekawszych przepisów tutejszej kuchni.