Już po obraniu kilku krzewów pojemniki były pełne i zbieracze wołali nosiciela, aby do kosza na jego plecach przesypać zawartość swych wiader i koszyków. Jeśli zbiór przebiegał sprawnie, nosiciel musiał się bardzo uwijać i biec do wozu, aby tam przerzucić winogrona do kadzi albo do ustawionego na niej młynka do miażdżenia winogron. W tym drugim przypadku musiał on także przepuścić owoce przez młynek. Wstępnie zmielone winogrona zajmowały znacznie mniej miejsca i wóz nie musiał zbyt często jeździć do domu.
Koło południa żona gospodarza rozpościerała na trawie obrusy w czerwoną lub niebieską kratę i ustawiała na nich chleb, masło, smalec, kiełbasę domowej roboty i ser. Z dzbanków i butelek popijano zimną kawę oraz zmieszane z wodą cienkie wino z wytłoczyn.
Wszyscy zbieracze leżeli na skraju winnic i jedli posiłek lepkimi jeszcze od winogron rękami. Nas, dzieci, szczególnie często upominano, abyśmy nie zbliżali się z Chlebem w ręce do pojemników z owocami, gdyż okruszyna chleba mogła zepsuć wino.
Przerwa na posiłek była zarazem porą występu Strzelca – strażnika winnicy. Była to bardzo ważna osoba; miał on za zadanie odstraszać od winnicy chmary szpaków. Posługiwał się starym pistoletem, ładowanym od strony lufy, który napełniał prochem i dodatkowo nabijał starymi ga
zetami. Ku naszej uciesze strażnik strzelał z tak załadowanej broni, a szpaki wzbijały się w górę, i mocno bijąc skrzydłami, uciekały do sąsiedniej winnicy. Nasz gospodarz przygotowywał tymczasem posiłek dla strażnika wraz z butelką (dobrego!) wina. W ogrodach wielu właścicieli winnic trwało winobranie i strażnik dobrze wiedział, że ir każdego otrzyma coś do jedzenia i butelkę wina, toteż w tych dniach dobry strażnik już od samego rana niezbyt pewnie trzymał się na nogach.
Wśród żartów i śpiewu praca posuwała się dalej. Kolejne krzewy i rzędy jeden po drugim oddawały swe owoce. Kadzie napełniały się i odjeżdżały do tłoczni, gdzie już czekano na nie, aby z winogron wytłoczyć sok i niezwłocznie napełnić nim naczynia do fermentacji, ustawione w piwnicach. Taki sposób zbierania plonów był nie tylko procesem technicznym (tak jak dziś), lecz przybierał charakter nieomal rytuału, o czym świadczy fakt, że woźnica, wjeżdżając do wsi czy przybywając do piwnicy, opasywał się białym fartuchem.
Czytelnik mógłby pomyśleć, że ma tu do czynienia z opisem malowniczej scenerii z XIX wieku. Mogę jednak zapewnić, że te obrazy wiejskiego życia nie mają więcej niż trzydzieści lat. Tylko jedno pokolenie dzieli nas od sposobu pracy i trybu życia średniowiecznych właścicieli winnic.’
• Wino gronowe można sporządzać jedynie z winogron. Winogrona deserowe, takie, jakie kupuje się w sklepie, nie nadają się jednak na wino. Podczas tłoczenia wydają one znacznie mniej soku i choć są słodkie w smaku, mają niską zawartość cukru i zbyt mało kwasu.
• Osoby mieszkające w okolicach, gdzie uprawia się winorośl, bez trudu zdobędą winogrona do wyrobu wina. Można z nich samemu wycisnąć sok lub też kupić od winiarza gotowy do fermentacji moszcz i nastawić wino w balonie albo w beczce. Mieszkańcy regionów o mniej korzystnym klimacie powinni zorganizować małą wyprawę po moszcz. Nie istnieje nic lepszego od wina gronowego (zwłaszcza własnej roboty!).