Jak amerykański Bourbon trafił do wypalanych beczek
Na początku XIX wieku zbawienne właściwości swojego dębu ale także i wypalania wewnątrz beczek odkrywają Amerykanie. Jedna z historii głosi, że menedżer jednej z ówczesnych gorzelni nie mając nowej beczki do zlania swego trunku postanowił, że wymyje beczkę po śledziach. Jako że nie dało rady jej dobrze wymyć postanowił nad ogniskiem wypalić jej wnętrze do „czarnego” i dopiero wtedy wypełnić ją destylatem. Po jakimś czasie okazało się, że alkohol pochodzący z tej beczki zmienił barwę a smak stał się wyjątkowy – bardziej zharmonizowany.
Ina historia opowiada o gorzelniku Elijah Craigu który to jednego dnia podgrzewając klepki do beczki niechcący nadpalił kilka z nich, a będąc człowiekiem oszczędnym postanowił wykorzystać te nadpalone klepki do zrobienia beczki i napełnił ją destylatem. Po kilku miesiącach okazało się, że destylat pochodzący z tej właśnie beczki jest wielokrotnie lepszy od destylatów z beczek Świerzych.
Pierwsza udokumentowana wzmianka o wypalaniu wnętrza beczek dębowych pochodzi z 1849 roku, trunek ten zaczyna być potocznie nazywany czerwonym eliksirem. Po 1 marca 1938 roku, w myśl przepisów federalnych, wszystkie bourbony muszą być poddawane minimum dwuletniej maturacji w wypalanych od środka beczkach dębowych, wykonanych z amerykańskiego dębu.